No i stało się. Od dziś do pobrania jest nowy system operacyjny Apple. Moutain Lion ma być pomostem łączącym MacOS z IOS i wygląda na to, że o ile nie jest rewolucyjny, to z pewnością uprzyjemni życie, zwłaszcza fanom marki z nadgryzionym jabłuszkiem. Nie będę rozpisywał się na temat funkcji systemu, bo to każdy może znaleźć w App Store lub po prostu na stronach Apple. Chciałem odnieść się bardziej do sfery, która interesuje mnie najbardziej z powodów nie tylko zawodowych, czyli ludzi, którzy dostarczają nam nowych emocji.
Otóż znalazłem w końcu czas, żeby obejrzeć najnowszy keynote, czyli “Apple WWDC” zapowiadający m.in. nowy system, ale zamiast koncentrować się na technologii i “przełomowych” zmianach, oddałem się pasji oglądania spektaklu, jakim z pewnością są prezentacje nowości tej firmy. Jak wspomniałem, nie ma tu przełomu, nie widzimy czegoś co znów ma “zmienić świat”, nie pojawia się telewizor Apple, o którym szeptało wielu dziennikarzy, ani też coś, czego kompletnie się nie spodziewamy, jak to miało miejsce w przypadku ipad’a, lub w prehistorii komputera z interfejsem graficznym. A jednak applowy keynote ma w sobie coś magicznego, co porusza mnie wyjątkowo. Wiem, że to marketing, a mimo to chcę być poddawany jego działaniu.
Oglądałem niedawno prezentację Electronic Arts (nota bene ewidentnie wzorowanej na Apple) oraz kilka odczytów TED naprawdę dobrych mówców. Jednak to co wyprawia Apple, jest niepowtarzalne.
Firma udostępniła keynote na youtube i można go obejrzeć na przykład tutaj:
Apple WWDC 2012
Chciałbym też napisać, że nie zgadzam się z tym całym zalewem komentarzy mówiących o tym, że to “nie to samo co Steve”. Oczywiście jak większość fanów marki niepokoję się o kierunek, w którym podąży firma, ale mam też świadomość, że tworzą ją naprawdę kompetentni ludzie. Tim Cook to miły facet i bardzo się stara. Cieszę się, że nie zmieniają na siłę konwencji, a wręcz nawiązują do wcześniejszych prezentacji. Tak jest w przypadku Siri, która na początku “rozgrzewa publiczność” niczym Mac, który po raz pierwszy “przemówił” do tłumu na prezentacji Steve’a. Siri opowiada stare dowcipy w stylu:
– How many developers does it take to change a light bulb?
– None, that’s a hardware problem.
Jest przy tym zabawna i naprawdę robi wrażenie. Byłbym pewnie zachwycony, niczym programiści zgromadzeni na sali, gdyby nie to, że prezentacja zwraca też naszą uwagę na znamię czasu, jakim jest silnie ukierunkowanie działań firmy w stronę rynku chińskiego, co będąc zrozumiałym biznesowo, jest jednocześnie przykre z punktu widzenia opieszałej lokalizacji niektórych usług w Polsce.
Wracając do wymiaru ludzkiego, jestem pozytywnie nastawiony do osób zastępujących Steva podczas prezentacji i jak miałem niedawno okazję się przekonać, firma bardzo trafnie dobiera ludzi do swojej kultury organizacyjnej,